Gadżety przy odchudzaniu

Jak większość kobiet i ja nie uniknęłam walki z kilogramami. Historia mojej wagi to tekst na osobny post, jednak możecie wierzyć mi na słowo, że nie byłoby w nim nic ciekawego czy odkrywczego. Ze sobą nigdy ostatecznie nie wygrałam, ale wyraźnie widzę, że im lepiej jem tym łatwiej jest mi się skupić i być szczęśliwą.

To z kolei obecnie wydaję mi się o wiele ważniejsze niż sam w sobie wygląd. Właściwie niemal na każde kolejne podejście do zdrowego odżywania kupuję sobie coś nowego i nie mogę zaprzeczyć – działa to motywująco. Niektóre z tych rzeczy wpisują się na stałe w moje życie, a inne zajmują tylko niepotrzebnie miejsce w szafie. W dzisiejszym tekście ocenię poziom przydatności rzeczy, które kupiłam z myślą o redukcji wagi.

Pojemniki na jedzenie – lunchboxy

Długo oglądałam je tylko w internecie i właściwie nie widziałam siebie zabierającej do pracy sałatki czy inne jedzenie w tego typu pojemnikach. Obecnie posiadam dwa lunchboxy, chociaż w sumie kupiłam trzy sztuki. Pierwsze pudełko z Biedronki miało niestabilną rączkę, która się urwała i pudełko wraz z moim śniadaniem roztrzaskało się na chodniku – niezbyt przyjemne doświadczenie, szczególnie, że nowym gadżetem cieszyłam się tylko kilka dni.
Drugi, sylikonowy zamówiłam przez Internet i bardzo długo byłam z niego zadowolona. Zajmował mało miejsca (szczególnie po zjedzeniu posiłku), łatwo się go myło, również w zmywarce, dobrze wyglądał i po rozłożeniu miał naprawdę dużą pojemność. Niestety sałatka po dobrych kilku godzinach zaczynała smakować silikonowym pudełkiem. To był jedyny problem, ale na tyle duży, że przestałam go używać i od niemal roku leży w szafie i zbiera kurz. Pudełko numer 3 to zakup z Ikei. Byłam nim zafascynowana i naprawdę nie mogę mu nic zarzucić. Polecam każdemu – niewiele kosztuje, można myć w zmywarce i jedzenie zachowuje względną świeżość.
Mimo, że z samego pudełka jestem bardzo zadowolona cały czas nie mogę się zmusić do regularnego szykowania sobie sałatek na drugie śniadanie.

Ocena przydatności: 7/10

Słoik

Bardzo popularny słoik, który obecnie możemy kupić niemal w każdym markecie. Swój dostałam w prezencie od mamy i uważałam za bardzo fajny, ale zabawny gadżet. Z perspektywy czasu to jeden z najczęściej używanych pojemników na drugie śniadanie i rzecz, dzięki której nawet kiedy zdrowe odżywianie mało mnie obchodzi, przyjmuję solidną dawkę naturalnych witamin. Ze względów praktycznych wieczko z otworem zamieniłam na dekiel ze zwykłego słoika. Słomki noszę osobno.

Ocena przydatności: 10/10

Blender

Blender nabyłam pewnej soboty po pobieraniu krwi, a właściwie to mąż mi go kupił i to on kręcił nosem na jego ręczne wersje, namawiając mnie na kielichowy. Blendery kielichowe są fajne i mój używam naprawdę często, więc nie mogę sobie zarzucić, że to pieniądze wyrzucone w błoto. Jednak robienie zupy krem, blendowanie farszu czy innych gęstych substancji jest niezbyt przyjemne, o późniejszym myciu kielicha już nawet nie wspominając. Ocenę przyznaję naprawdę wysoką z tego względu, że bez blendera chyba nie potrafiłabym już żyć i polecam kupić każdemu, kto rozpoczyna przygodę ze zdrowym odżywianiem i nie je na co dzień owoców i warzyw. Radzę jednak się trochę zastanowić zanim sięgnięcie po pierwszy lepszy na najbliższej sklepowej półce.

Ocena przydatności: 8/10

Waga kuchenna

Ładna pozycja z Biedronki – prezent od mamy. Urzekł mnie przede wszystkim jasny błękit i białe kropki, przez co zatrzymałam się przy jednym z koszy i tym sposobem urządzenie pojechało ze mną do domu. Waga posiada najprostsze funkcję i właśnie o to chodzi! Choć nie używam jej codziennie to przydaję się również przy pieczeniu ciast. Jeżeli ktoś korzysta z gotowych diet to waga będzie mu niezbędna. Co prawda korzystając z diety Vitalii starałam się przeliczać na łyżki i szklanki, ale było to problematyczne i zabierało dużo czasu.

Ocena przydatności: 6/10

Notes – Fitness Planner

Moje ostatnie odkrycie w Biedronce. Naprawdę mi się podoba – fajna szata graficzna, dużo miejsca do planowania (no może na posiłki ciut za mało), naklejki i miejsce na przepisy. Naprawdę fajny gadżet, który nie tylko wygląda, ale jest też funkcjonalny. Wydaję mi się, że takie motywatory bardzo się przydają i pozwalają spojrzeć na kwestię żywienia inaczej (albo co najmniej pozwalają przestać się oszukiwać w kwestii ilości jedzenie).

Ocena przydatności: 7/10

Czasopisma

Kupowałam namiętnie wszystkie popularne gazety o zdrowym trybie życia, ale wiecie co? Jakoś nigdy uważnie ich nie czytałam, przepisy są dość skomplikowane a większość stron zajmują reklamy… Najczęściej brakuje mi w nich spójności, a krzykliwe tytuły z okładki okazują się kilku zdaniowymi artykułami niezawierającymi nic odkrywczego. Szkoda pieniędzy.

Ocena przydatności: 1/10

Książki

Większość książek o odchudzaniu/ zdrowym stylu życia odkładałam już na etapie przeglądania w księgarni – spotkać można albo tekst ciągły, tak merytoryczny, że aż boli głowa albo kolorowe książeczki z jedną skuteczną metodą na… lub tysiącami przepisów na jedno kopyto. Bloga Marty czytałam zanim jeszcze przyszło mi do głowy tworzenie Kobiety Technicznej, dlatego miałam pewność, że zamówienie tej książki to nie strata pieniędzy. Przeczytałam w dwa dni. Spłynęła na mnie ogromna dawka motywacji i dużo wiedzy. Tak! WIEDZY. Jeżeli chcesz żyć zdrowo to musisz wiedzieć dlaczego to robisz i w jaki sposób powinnaś i to właśnie w tej książce znajdziesz odpowiedzi na te nuertujące pytania.

Ocena przydatności: 10/10

Ciężarki

Kupiłam kiedyś, świeżo po wypłacie, pod wpływem pozytywnego impulsu (i uczucia jakim to jestem bogaczem dziesiątego dnia każdego miesiąca). Właściwie to chyba nigdy ich porządnie nie użyłam, co potwierdza teorię, że nie był to zakup przemyślany. Zajmują tylko miejsce w szafie.

Ocena przydatności: 1/10

Duża piłka

Nabyłam ją w czasie promocji w Lidlu i była to bardzo dobra decyzja (pomijając fakt, że zajmuje dużo miejsca). Lubię ćwiczyć na niej koordynację i równowagę. Oprócz tego naprawdę kręcił mnie fakt, że kiedyś mogłabym robić na niej przysiady (stanęło na razie na pozie między staniem a przykucnięciem) Nie zrobiłam zdjęcia, ponieważ od czasu, kiedy mam trampolinę, na dużą piłkę nie ma już miejsca w małym pokoju.

Ocena przydatności: 5/10

Trampolina

Trampolinę mam od 1 czerwca i prawie codziennie do treningu oglądam odcinek serialu. Dla mnie to super alternatywa do siedzenia i gapienia się w ekran z niezdrowymi przekąskami w ręku. Największą wadą trampoliny jest jednak jej cena i miejsce, które jest potrzebne do jej rozstawienia. Dodatkowe ze względu na to, że mam ją dość krótko to nie jestem wstanie obiektywnie na nią spojrzeć.

Ocena przydatności: 10/10

Rolki

Rolki pomogły mi kiedyś schudnąć 20 kg i mam do nich ogromny sentyment. Polecam dzieciom i dorosłym, można fajnie spędzić czas na powietrzu niekoniecznie zarzucając sobie język na szyję. Uważam, że rolki byłyby sporą konkurencją dla roweru, gdyby nie fakt, że wymagają naprawdę dobrej powierzchni (jazda po kostce przez kilka minut daje złudzenie masażu stóp, ale potem denerwuje). Uważam, że wszystko co sprawi, że się ruszysz z domu jest warte polecenia. Rolki dodatkowo nie są bardzo drogie!

Ocena przydatności: 10/10

Dodaj komentarz